Maj 2009 rok.
Chotomów, Centrum Edukacyjno - Kulturalno - Sportowe, godz. 7:45 rano. Był piękny, wspaniały, słoneczny i ciepły poranek. Aneta zbliżała się do budynku szkoły. Niespodziewanie podbiegła do niej jej kuzynka Patrycja. Obie chodzą razem do jednej klasy
-Hej, Aneta! - powitała kuzynkę z zaskoczenia.
-O, hej Patrycja - odpowiedziała Aneta.
-Co tam słychać u ciebie? Fajna pogoda dzisiaj, nie? - spytała radośnie Patrycja.
-No Pewnie. Super. Idę dzisiaj do dentysty. A dzisiaj podobno dużo z nas idzie.
-Naprawdę? To fajnie, ja też dzisiaj idę. Mam wizytę kontrolną. - powiedziała Patrycja.
Aneta rzekła:
-Ja na wybielanie zębów.
Gdy dziewczyny weszły do szkoły i udały się schodami na I piętro, tam czekała już na nich Karolina.
-Hej Aneta, cześć Patrycja!
-Cześć Karolina - odpowiedziały równocześnie koleżanki na powitanie Karoliny, po czym Patrycja spytała:
-Idziesz dzisiaj do dentysty?
Karolina odparła zaskakująco:
-No jasne. Dzisiaj postanowiliśmy zrobić niespodziankę naszemu lekarzowi. Pójdziemy całą naszą grupą pod przychodnię. Będziemy towarzyszyć wszystkim tym, którzy będą siadać na fotel.
-Wooooow! - zareagowały Aneta z Patrycją. - To znaczy, że pójdzie z nami cała nasza drużyna? - dopytuje Aneta.
-Tak. Wszyscy członkowie naszego klubu Mega Uni-dent - powiedziała Jessika, która podeszła do koleżanek. -To będzie takie podziękowanie dla pana doktora za uratowanie naszych zębów. I podobną taką wizytę złożymy pani T.
-SUPER! - odpowiadają dziewczyny.
Po tej rozmowie idą wzdłuż korytarza, gdzie wcześniej zebrała się cała grupa Anety i biła prawo na jej powitanie. Już wszyscy wiedzieli, jaką dziś odbędą wizytę u dentysty.
-Ale pan P. będzie zaskoczony, jak zobaczy w poczekalni i na zewnątrz całą naszą szajkę. - mówi Natasza.
-No pewnie! Dzisiejsza wizyta będzie po prostu zarąbista! -powiedział Zenon - dowódca grupy "ZĘBOLE". Aneta zadała do wszystkich głośne pytanie:
-To co! Idziemy wszyscy do dentysty?!
-TAAAAAAAAAK!!! - wrzasnęła cała klasa Anety.
-A nie boicie się ani trochę?!
-NIEEEEEEEEEE!!! - wrzasnęli ponownie uczniowie odważnie.
-No to SUPER!!! - raduje się Aneta, po czym dodaje: -Dzisiaj o 16:30 pod Stomatologią!
W tej chwili zadzwonił dzwonek, klasa IIa udała się pod swoją klasę. Po 3 minutach przyszedł wychowawca klasy, pan prof. Tadeusz Dobrzański - nauczyciel biologii i chemii. Otworzył salę, uczniowie weszli i zajęli swoje miejsca. Lekcja, jaka zaczęła się w tej chwili to biologia. W trakcie lekcji Aneta szepnęła do Patrycji:
-Hej, wiesz co, mam pewien pomysł.
Patrycja:
-Jaki?
Aneta:
-Zanim pójdziemy do dentysty, a dzisiaj mamy lekcje do 13:00, to jeszcze nie całe 4 godziny nam zajmie, pójdziemy sobie wszyscy poszpiegować Pana Niedowiarka, jednego z naszych byłych dentystów? Po szkole pójdziemy pod jego gabinet.
Patrycja:
-No pewnie, przynajmniej trochę popsocimy.
Aneta:
-To fajnie. Powiem tylko Zenonowi, żeby zabrał ze sobą "Zęboli".
-OK.
W tej samej chwili wychowawca wstał ze swojego biurka i podchodząc do drzwi rzekł:
-Słuchajcie, muszę wyjść na moment z klasy. Czekajcie na mnie, zaraz wracam.
Gdy tylko nauczyciel wyszedł z sali, Zenon i jego koledzy zaczęli rozrabiać, skakali z ławki na ławkę, rzucali pogniecionymi kulkami papierów, a Jessica odpaliła jakieś śmieszne dźwięki w telefonie, a reszta klasy się śmiałą. Pokój, do którego udał się wychowawca znajduje się tuż za ścianą, na której wisi tablica.
-Dobra, CICHO! Bo pan zaraz przyjdzie i będzie przypał! - krzyknął jeden z chłopców, przewidując powrót wychowawcy.
-ZAMKNĄĆ RYJEEEE!!!! - wykrzyknął do śmiechu drugi z chłopców.
Zenon namalował na tablicy twarz wychowawcy jako stwora ze wściekłą miną, wielkimi oczami i uszami wielkości słonia. W ten sposób śmiał się z nauczyciela.
Tymczasem w pokoju obok wychowawca wyraźnie słyszał, jak jego klasa się zachowuje. Przyłożył też ucho do ściany i myśli na głos:
-A co tam się dzieje?! Co to za hałasy za ścianą?! Co oni tam znowu wyprawiają! I w tym momencie słyszy huk, jakby krzesło spadło z ławki na podłogę. - No nie! - powiedział ruszając się z pokoju - Nawet na jedną minutę nie można ich zostawić samych w klasie! Same z nimi kłopoty! - mówiąc to szedł do klasy. A kiedy już podchodził bliżej do drzwi, odgłosy wrzasków, tupot, krzyków i huków były tak bardzo donośne, że słychać w połowie korytarza. Pan Dobrzański wszedł więc, zamknął drzwi za sobą, po czym od razu krzyczał.
-Słuchajcie, co wy wyprawiacie! Dlaczego tu jest tak głośno! Musicie tak hałasować?! Słychać was na całym korytarzu! I czemu tyle tych papierków porozrzucaliście! Proszę mi to natychmiast pozbierać i powyrzucać do kosza! Raz dwa, raz dwa! Jessica, wyłącz ten telefon! Jesteś na lekcji... A.. to.. co to jest! -zauważył malunek na tablicy, gdy skinął głowę w tę stronę. -Kto to namalował! Czy ktoś sobie jaja robi?! Proszę mi to zmazać natychmiast! Zenon! To ty to namalowałeś! Bierz gąbkę i gumuj mi to w tej chwili! A jak jak jeszcze raz mi takie coś namalujesz, trafisz do gabinetu dyrektora! Kumasz?!
Zenek wziął gąbkę i musiał zmazać swój malunek kompromitujący nauczyciela. Po chwili pan Dobrzański uspokoił się i powiedział:
-Dobrze. Wracamy do lekcji.
I tak mijały lekcje. Po biologii był J. Polski, matematyka, WOS, historia i godz. wychowawcza. Tę ostatnią IIa ma znowu z panem Dobrzańskim. Po 15 minutach wychowawca pyta:
-Kto idzie na obiad?
W odpowiedzi wszyscy podnoszą ręce.
-Wszyscy idziecie, tak? Dobrze, to idźcie już. Ja będę czekał tutaj. Tylko mi tam nie psocić! - dodał lekko podnosząc głos.
-Dobrze, będziemy spokojni - powiedzieli chłopcy.
-Mam nadzieje.
Uczniowie jeden za drugim spokojnie wychodzą z sali na korytarz. Ale gdy kilkoro ostatnich wyszło już na zewnątrz wszyscy znienacka pobiegli niczym stado dzikich koni i wrzeszcząc, że słychać ich w całej szkole. Nauczyciel krzyczy próbując ich uspokoić i zatrzymać:
-Ale heeeej! Stooop, stop, stop, stop, stop, stop, STOOOOOOOOOP! POWOLI!!!
Ale próba zatrzymania i uspokojenia klasy była bezskuteczna. Cała klasa całą drogę do szkolnej stołówki odbyła w hałasie i wrzasku. A wołając "OBIAD"! dali sygnał pozostałym klasom, iż jest pora obiadu. Wszystkie klase i I i II GM udały się na stołówkę w hałasie. A tymczasem wychowawca usiadł przy biurku i znużony zachowaniem uczniów podpierając łokieć na powierzchni biurka i twarz na palcach dłoni i lekko kiwając głową westchnął do siebie:
-Co za dzieci. Cooooo, zaaaa dzieci. Chodzą już do gimnazjum, a zachowują się jak w podstawówce. Zamiast iść spokojnie, jak dojrzała młodzież, biegają jak stado dzikich koni. Jak małe dzieci.
Piętro niżej, kiedy chłopaki przebiegali korytarz, minęli się z nauczycielką matematyki, Alicją Werner, która udawała się w tej chwili do sali. Krzyczy do pierwszego napotkanego ucznia:
-Nie biegaj!
I tak cała klasa dotarła do stołówki, na parterze. Każdy wziął swoje danie i siadł na swoje miejsce. Każdy jeden stół ma po 10 siedzeń. Aneta siedziała z koleżankami ze swojej klasy.
-Ale fajnie - rzekła. -Nie mogę uwierzyć, że dzisiaj pójdziemy wszyscy na raz do dentysty.
-No pewnie - powiedziała Jessica, która siedzi na przeciw. -Nie mogę się już doczekać. Będzie wtedy raźniej.
-I będzie fajnie! - dodaje Patrycja. -To naprawdę BOMBA!
Aneta:
-Dobra. A teraz jedzcie, bo wystygnie. Smacznego!
Obiad na dzisiaj to surówka.
Cała klasa zjadła obiad w 15 minut. Tylko kilkanaście chłopców zostało jeszcze trochę dłużej. Aneta i koleżanki wróciły do klasy zaraz po zjedzeniu obiadu.
Nauczyciel pyta:
-Chłopcy jeszcze jedzą?
-Tak - odparła Natasza - Jeszcze nie skończyli, ale za chwilę przyjdą. 5 minut później Zenon i grupa "Zębole" biegną korytarzem tak, jak w drodze na stołówkę, aż się za nimi kurzy. A tymczasem w klasie słychać krzyk i bieg na korytarzu, a gdy chłopcy zbliżają się do swojej sali, z każdym kolejnym krokiem słychać ich coraz głośniej i głośniej, a gdy docierają już pod drzwi, Zenon otwiera je gwałtownie szarpiąc za klamkę i chłopcy we wrzasku wtargnęli do sali, przeskakują przez powierzchnie ławek.
W tej samej chwili wychowawca krzyknął:
-Heeeeeeeeeeeej!!! Hej, hej, heeej! Uspokójcie sieeeeeee!
Za Zenonem wbiegają Darek, Damian, ps. "OGÓR", Rafał, Łukasz, Jarek, a na końcu Przemek. Ten jako ostatni z chłopaków z ogromnym hukiem zatrzasnął za sobą drzwi, a echo rozprzestrzeniło się na cały korytarz. Wychowawca wrzasnął:
-Nie... NIE TRZASKAJ DRZWIAMI!!!
Wrzask chłopców trwał jeszcze kilka sekund. Gdy tylko usiedli do swoich ławek, pan profesor krzyczał dalej:
-Chłopaki, dlaczego wy tak biegacie po szkole jak stado koni?! Czy wy naprawdę musicie tak wrzeszczeć?! Lekcje są! Tak się nie otwiera drzwi i nie trzaska się tak drzwiami! Jeszcze klamkę wyrwiecie i zepsujecie! Czy wy jesteście normalni?! I nie skacze się tak po ławkach, bo je wszystkie zarwiecie! I kto będzie potem za nie płacił! Czy wyście powariowali?! Zachowujecie się jak dzikie zwierzęta, i jeszcze... drzecie się jak papiery toaletowe!! No! Co to jest!
Po kilku minutach nauczyciel się uspokoił. A po chwili powiedział:
-Słuchajcie, muszę na chwilę skoczyć do toalety. Ale jak jeszcze raz usłyszę choćby najmniejszy huk, wszyscy chłopcy dostaniecie po jedynce! Zrozumiano!
-Tak jest, panie profesorze - odpowiadają uczniowie. Nauczyciel wyszedł. Zenon postanowił jeszcze raz namalować pana profesora jako jeszcze większego potwora i jeszcze bardziej wściekłego. W tym czasie OGÓR schował się pod biurko z poduszką do puszczania bąków. Zenon zlecił mu podłożenie mu "pierdziuszki" na siedzenie, ponieważ "Zębole" planują wywołać kolejny śmiech w klasie. Kiedy Zenek skończył, zaśmiał się do siebie i powiedział: -HI HI HI HI! ALE JAJA!!! W tej samej chwili w klasie następuje eksplozja śmiechu. Przemek zawołał do Zenka: -IIIIIIJJJEEEEEEEEEE!!!!! COŚ TY NARYSOWAŁ!!!
Łukasz podszedł do kaloryferów centralnego ogrzewania umieszczone tuż pod oknami, pomiędzy którymi znajdują się rury, przez które przepływa woda. Rury te przechodzą przez podłogę do sali piętro niżej, a tam trwała lekcja matematyki z panią Werner. W podłodze są szpary, przez które wszystko wyraźnie słychać, kto z kim o czym rozmawia, a nawet widać trochę ściany na dole. Więc Łukasz postanowił po podsłuchiwać i słyszał głos matematyczki. Śmieje się, chichocze, w końcu nie może się powstrzymać od wykrzyknięcia przez te rury: -Ej, wy tam na dole! Umyliście zęby po obiedzie?! Jeżeli nie, to umyjcie je w domu zaraz po szkole! Bo dzisiaj jest dentysta!
Uczniowie na dole byli w szoku, gdy usłyszeli hasła dobiegające z góry. Pani Werner natychmiast zareagowała:
-IIIIJEEE! Słyszeliście to?! Nie no, nie no, pójdę tam na górę, już ja zrobię z nimi porządek!
Pani z matematyki udała się na górę. Kiedy zjawiła się u II A od razu naskakuje na chłopaków:
-Słuchajcie, co to teraz miało być?! Co to miało być?! Co to teraz było?!
Łukasz:
-Ale co?
Werner:
-No... No co, no co! Słuchaj! Ja teraz usłyszałam twoje krzyki, człowieku!
Łukasz:
-A to nie ja! To nie ja!
-Tak, nie ty! A kto! Słuchaj no! Teraz przez te rurki mi hasła zleciały... na dół!
Po tej akcji pani Werner wraca do swojej sali. Zenon jeszcze chwilę kręci się przy tablicy. Przemek słyszy kroki wychowawcy.
-Pan idzie! Zenek, szybko, wracaj do ławki! - mówi.
Zenek zamyka tablicę i w pośpiechu zajmuje swoje miejsce.
-Dzięki, stary! - powiedział.
Pan Dobrzański wrócił do sali.
-Już jestem... - powiedział otwierając połowę tablicy, ale gdy odwrócił głowę i otworzył...
-AAAAAAAAA! Co to jeeeest! Chłopcyyyyyyy! Co to w ogóle jest! Czy to niby mam być ja?! Co to ma znaczyć! Kto to namalował! Przyznać się!
Rozgląda się chwilę, po czym dostrzega Zenona.
-Zenon! To ty znowu to namalowałeś! Zmazuj mi to szybko! Nie chcę więcej widzieć takiego wybryku!
Kiedy Zenon zmazuje tablicę, a wychowawca siada na swoje miejsce... PRRRRRYT! - wydobywa się dźwięk puszczenia bąka. Ponieważ zanim zdążył usiąść, OGÓR wykorzystał wcześniej moment i szybko położył na siedzenie pierdzącą poduszkę. W klasie rozpętała się BEKA! Kolejna eksplozja śmiechu. Profesor od razu wiedział, że to sprawka Zenona, ponieważ już od dawna zna jego bandę.
-Dość tego! - krzyknął uderzając dłonią o powierzchnię biurka i krzyczy do wszystkich chłopaków: -Przegięliście pały! Ty Zenon jako szef tej twojej szajki poniesiesz za to odpowiedzialność! Idziemy do dyrektorki!
Profesor udaje się z Zenonem do sekretariatu. Składa skargę na zachowanie rozbrykanego ucznia. Dyrektorka zareagowała:
-Cooooooooooooo?! No to w takim razie wkropię ci uwagę z zachowania! Dostajesz naganę i 20 punktów karnych!
Po kilku minutach Zenon wraca do klasy. Na korytarzu profesor rozmawia jeszcze z dyrektorką o zachowaniu klasy:
-Od razu wiedziałem, że to Zenon mnie tak namalował. On jest szefem tego całego "Gangu Zęboli".
Dyrektorka:
-To są łobuzy. Właśnie teraz takie już są te dzieci - potwory!
Chwilę później dzwoni dzwonek. Klasa II GM kończy lekcje. Dziewczyny wraz z "Zębolami" udają się prosto pod gabinet pana Niedowiarka. Tam Aneta z Patrycją stają na schodach przed drzwiami wejściowymi. Widzą swojego byłego dentystę i pacjenta na fotelu. Reszta dziewczyn i chłopcy wspinają się na drzewa, chowają się za drzewa i w krzakach, stają pod boczne okno, itd. Kiedy dentysta skończył leczenie, pożegnał pacjenta i odruchowo odwraca się w stronę okna zauważa przez chwilę czyjąś głowę. Od razu wyczuwa, że jest podglądany. Wygląda przez okno i dostrzega bandę swojej byłej pacjentki.
-Orzesz! - reaguje - Już ja im dam popalić!
Aneta krzyknęła do wszystkich:
-Uciekać! Zobaczył nas!
Członkowie szajki zeskakują z drzew, wyskakują z krzaków i szybkim spritem biegną w swoje strony. Dentysta jeszcze wyskoczył z gabinetu i krzyczał:
-Ja wam dam! Ja wam dam zaglądać mi do okna! Jazda! Co to jest, kino domowe?!
Kiedy wrócił do gabinetu, asystentka zapytała:
-Co się stało?
Niedowiarek:
-Oni znowu tu byli i patrzyli do okna!
Asystentka:
-Ale kto konkretnie?
Dentysta:
-No ci... z Anety, ci z tej szajki z.. emmm... Super Dentyści, Super Star... ymmm Mega Gwiazdy Zębowe - drapie się po głowie, próbując przypomnieć sobie nazwę zespołu Anety - Mega... ymmm, Super Zęby albo jak oni to się tam nazywają...?!
Asystentka:
-Mega Unident?
Dentysta:
-A tak, tak, tak! Mega Unident! Tak! Dokładnie!
-Ale to wszyscy? Poważnie?
-Tak, wszyscy! Cała Banda!
Tymczasem każdy z uczestników udał się do domu, by umyć zęby przed wizytą u dentysty. Część zespołu czeka już przed swoją Stomatologią. Pozostali dołączają przed 16:30. Na miejscu Aneta spotyka swojego chłopaka Pawła. Część grupy wchodzi do poczekalni i dochodzi do głośnych wesołych rozmów. Tym czasem w gabinecie Lekarz Dentysta i jego asystentka słyszą radosne hałasy.
-Agnieszko, sprawdź ile tam pacjentów do nas przyszło - powiedział lekarz.
-Ja chyba wiem - powiedziała z uśmiechem asystentka podchodząc do drzwi - To na pewno nasi młodzi pacjenci.
Gdy wyjrzała zza drzwi, doznała ogromnego wspaniałego szoku. W poczekalni cały tłum.
-DZIEŃ DOBRY - mówią wszyscy wspólnie w jednej chwili.
-Dzień Dobry! O Matko, a co się tutaj dzieje? Jeszcze nigdy dotąd nie było was aż tak sporo. Aneta, przyprowadziłaś dzisiaj do nas całą swoją ekipę? Ooo, rzeczywiście masz naprawdę bardzo liczną klasę. Dzień dobry wszystkim, miło mi was wszystkich widzieć.
Po chwili wyszedł pan doktor. Również jest zaskoczony wizytą całej armii pacjentów.
-Dzień Dobry wszystkim! Ale was dużo! Witam was bardzo serdecznie! Aneta, widzę, że przyprowadziłaś do nas całą swoją klasę.
-Tak.
-To wspaniale. To poczekajcie tutaj.
Tymczasem lekarz wyleczył zęby trzem dziewczynom, a później wezwał osoby, które przyszły na wybielanie. Po 10 minutach przyszła kolej na Anetę.
-Chodź, Aneta. Zapraszam - zawołał dentysta. Kiedy pacjentka siada na fotel, pan P. zapytał:
-Jak tam w szkole?
Aneta odparła:
-Śmiesznie dzisiaj było. Chłopcy u mnie w klasie świetnie się dzisiaj wygłupiali.
Opowiedziała trochę o wcześniejszej akcji w szkole. Pan P. też był trochę rozbawiony. Po krótkiej rozmowie dentysta zaczął wybielanie zębów. W trakcie tej czynności niespodziewanie asystentka powiedziała:
-A ja sporo słyszałam o twoim koledze z klasy o Zenku.
-Tak?
-Tak. Kilka dni temu Zenon przed wejściem do gabinetu skakał po krzesłach w całej poczekalni. Pani T. mi powiedziała.
-"To ciekawe" - pomyślała Aneta.
Po zakończeniu wybielania Aneta wymieniła jeszcze kilka zdań z lekarzem i panią Ś. Po wizycie, jeszcze kilka osób przeszło wizytę kontrolą, a gdy wszyscy mają już swoje sprawy załatwione, lekarz z asystentką wychodzą na chwilę na zewnątrz. Zobaczyli jeszcze większy tłum. Aneta powiedziała:
-Postanowiliśmy zrobić panu i pani niespodziankę w ramach podziękowania za uratowanie naszych zębów. To jest cała moja klasa II gimnazjum.
-OOOOjeeeeej! Zorganizowaliście wspaniałą wizytę - powiedzieli lekarze. Przez kilka minut pod stomatologią trwają radosne wymiany zdan pomiędzy dentystą i pacjentami, po czym pan P. powiedział:
-Bardzo się cieszę, że mamy tak wspaniałych, młodych, odważnych pacjentów.
Paweł powiedział:
-Za dwa dni złożymy taką samą wizytę pani T.
Dentysta:
-O, Pani T. też chcecie zrobić taką wspaniałą niespodziankę? To bardzo pięknie. Na pewno pani doktor się bardzo ucieszy na wasz widok. A na dzień dzisiejszy życzę wszystkim zdrowia i pięknego zdrowego uśmiechu! Widzę, że wszyscy jesteście zadowoleni, na pewno będziecie swoją dzisiejszą wizytę świętować!
Paweł:
-Oczywiście! Uczcimy naszą wizytę w naszym Centrum Uśmiechu.
Mega - Unident: -DO WIDZENIA! DO WIDZENIA!!!
Po wizycie cała młodzież postanawia udać się do swojej Dentystycznej Oazy. Idąc drogą, aby wyrazić mieszkańcom Chotomowa zaczyna głośno śpiewać piosenkę "Szczotka, pasta, kubek, ciepła woda"! A mężczyźni co chwilę śpiewają tę pieśń niczym kibole, jakby wracali z meczu. Po drodze uczestnicy mijają także dom jednej z asystentek dentystycznych, pani R. w którym aktualnie przebywa jej narzeczony "M". M siedzi w salonie i ogląda telewizję. A na zewnątrz jest ciepło, okno jest otwarte. Nieoczekiwanie słyszy w oddali śpiewy i wrzaski. Gdy wygląda przez okno, zauważa, że w kierunku domu zbliża się cała szajka. M z uśmiechem patrzy opierając się na parapecie. Słysząc piosenkę "Szczotka, Pasta", domyśla się, skąd wracają. Nawet w tłumie słychać zdania: "Ale było zajefajnie u dentysty", "Dentyści są MEGA"!. W swojej oazie postanowili oblać tę wyjątkową wizytę. Na parterze jest bar oraz parkiet do tańca. Kamil, Karol i inni chłopacy postanowili przyrządzić drinki o smaku pasty do zębów. Kilka osób usiadło przy barze.
-I jak wam się podobało u dentysty? - pyta Paweł.
Kamil: -Było super, naprawdę!
Patrycja: -Tak. To była naprawdę BOMBA!
Irek: -Nigdy nie zapomnę dzisiejszego dnia.
Iza: Ja też. Nie ważne, czy to było leczenie, czy wizyta kontrolna i czy wszyscy siadaliśmy na fotel. Samo to, że choć pod przychodnią nie brakowało ani jednego z naszych, było naprawdę wyjątkowo wspaniałe.
Aneta: -Właśnie. Trzeba to oblać odpowiednim drinkiem. Nie, Karol?
-No pewnie! Bez drinków nie ma imprezy!
Paweł: -To co! Za dzisiejszy dzień!
"NA ZDROWIE"!!!
Po spożyciu drinków Karina zawołała:
-To co! Idziemy potańczyć?!
-JASNE!!! - zgodzili się wszyscy, po czym ruszyli na parkiet. Po 3 godzinach zabawy, Łukasz powiedział głośno:
-Słuchajcie! Zaraz leci 1 z 10! Włączam telewizor, na "dwójkę"!
Po tych słowach udał się na II piętro. Włączył telewizor, a za chwilę zawołał wszystkich do salonu z telewizorem. Wszyscy usiedli, a po 5 minutach zaczął się program. Jeden z dziesięciu na antenie trwa od bardzo wielu lat. Ten teleturniej po raz pierwszy wyemitowano w TVP2, gdy Aneta i przyszli członkowie klubu Mega Unident mieli roczek, inni przychodzili na świat, a innych jeszcze nie było. Każdy odcinek teleturnieju trwa pół godziny, zaczyna się o 18:50. Po obejrzeniu programu członkowie klubu zeszli na parter i wrócili na parkiet. Wszyscy nieustannie się bawili, tańczyli. Dwie godziny później uczestnicy imprezy wyszli na zewnątrz, gdzie znajduje się basen z barem z drinkami, jacuzzi, stoliki piknikowe, grill, a dalej znajduje się ogród z dużym stawem i fontanną. Nagle chłopaki zaczęli głośno śpiewać, że słychać ich w całej okolicy. A tak się też składa, że dom Pani R. i jej narzeczonego M. pod którym przechodzili pacjenci stomatologii "Unident", powracając z przychodni, znajduje się jakieś kilkanaście metrów od klubu pacjentów. A w tym samym czasie asystentka pani T. wraz z M. również spędzali czas w ogródku przed domem. Teraz, gdy para się już zbiera, by pójść spać, nagle słyszą dobiegające zza drzew i krzewów wesołe wrzaski i śpiewy. W pewnym momencie słychać donośny krzyk Anety: "Tak się bawią, tak się bawią"?! W odpowiedzi ze strony całej młodzieży pada bardzo głośno i donośnie słowo: "DENTYŚCI"! Słysząc te słowa M opowiaedział narzeczonej o wcześniejszym wesołym, radosnym i hucznym powrocie nastolatków z wizyty u dentysty.
-Oni byli tacy rozradowani i nawet wyśpiewali drogą tę piosenkę o "szczotce i paście". Śpiewali jak kibice, jakby szli z meczu. Mijali nasz dom - mówi radośnie M. Kobieta odpowiedziała:
-No widzisz, kochanie, jakich mamy odważnych pacjentów.
Impreza trwała do 22:30. Członkowie zespołu rozeszli się do domów i poszli spać.
Kilka dni później młodzi pacjenci złożyli taką samą wielką wizytę Pani dr. T., którą także zakończyli imprezą w klubie "Centrum Uśmiechu".
Bardzo fajna opowieść,w sam raz dla bojących się dentysty....
OdpowiedzUsuń